środa, 25 maja 2016

Co po maturze?

Uroczyście otwieram sezon na dręczycielstwo pod tytułem: "Co po maturze"? [fanfary]




Jako osoba, która już od wielu lat nie musi się tym przejmować, mogę na to spojrzeć z pewnego dystansu. Moim aktualnym dręczycielskim pytaniem jest: "Kiedy będziecie w końcu na swoim?" A powoli już wkrada się "A-kiedy-dziecizm". Każdy etap w życiu ma swoje ciotki i swoje pytania.



No właśnie, ale co po tej maturze? Powiem Ci, że w gruncie rzeczy to nie ma najmniejszego znaczenia. I tak prawdopodobnie wszystko się zmieni jeszcze ze sto razy. Chyba, że jesteś osobą z gatunku tych, które w wieku sześciu lat na pytanie "kim chcą być" odpowiadają "lekarzem" i 20 lat później - są lekarzem. Jeśli tak, możesz sobie ten artykuł odpuścić. Pa, pa!



Piszę do tych osób, które nie mają zielonego pojęcia kim chcą być i co chcą robić. Chcę Wam powiedzieć, żebyście się nie martwili, chociaż wiem, że to nie takie proste, bo jest presja, są rodzice, bo wujek z ciocią i rówieśnicy, i ten kuzyn, który otworzył własną firmę, i ta koleżanka, która występuje już w teatrze. Tak, tak wszystko pięknie. Ale to nie o nich tu chodzi. 



Chodzi o Ciebie i o Twoje życie. Nie ma co na siłę dorabiać teorii o tym, że to wielka decyzja, i taka epickość i taki patos, blablabla, co z moim życiem, tyle perspektyw, nie ma odwrotu itd. Życie tak nie działa, nigdy nie wiesz co na Ciebie czeka za zakrętem. Wciągające wiry przygód tylko czekają, żeby dać im szanse. I pewnie myślisz, że zaraz tu przeczytasz: "Rób to co kochasz i wal resztę! Pieniądze nie są ważne!". No więc - nie! 




Ku przestrodze: gdy zaczniesz zawodowo robić to co kochasz i stanie się to Twoim codziennym obowiązkiem, żmudną pracą, rutyną, to istnieje ogromne ryzyko, że bardzo szybko to znienawidzisz i się wypalisz. Chodzę już po tym świecie ładnych parę lat i widzę bardzo dużo takich przypadków. Cały świat krzyczy, żeby robić to co kochasz, a moim zdaniem to pułapka. Pułapka prowadząca do utraty pasji, obalenia naszych wyobrażeń i mitów, którymi karmi nas świat. Wówczas nasze oczekiwania rozmijają się z rzeczywistością. Czasem w bardzo bolesny sposób. To nie jest fajne. 

Poza tym - pytanie zasadnicze jest całkowicie źle zadane. Nie chodzi o to, żeby się dowiedzieć co kochasz robić (oczywiście też, ale o tym zaraz), ale o to:

Co chcesz robić przez najbliższe 50 lat? 

Serio. Co możesz robić, żeby Ci się to nie znudziło, nie zbrzydło, nie wypaliło? Co sprawi, że nie będziesz szarym, sfrustrowanym, narzekającym człowiekiem, plującym sobie w brodę, że mogło być inaczej? Że będzie Ci się chciało wstawać z łóżka?
Oczywiście, w życiu można robić 100 rzeczy (ja tak robię, polecam), ale przy wyborze "fachu" i studiów oraz rozwijania umiejętności warto postawić na coś, co w jakiejkolwiek sytuacji życiowej będzie mogło Cię poratować. Taki kręgosłup Twojej sylwetki zawodowej. Twoja najmocniejsza strona. I iść w to! Alleluja i do przodu!



Ale oprócz tego zostaw sobie czas i miejsce na odkrywanie nieznanego. Na rozwijanie w sobie nowych rzeczy i umiejętności. Na szukanie tego co kochasz i robienie tego bez przymusu. Na spełnianie marzeń, wyznaczaniu i dążeniu do celów. I bądź dla siebie wyrozumiały, daj sobie czas. To bardzo ważne. 




Miałam kiedyś pasję, która zamieniła się w mój codzienny, zasr*** obowiązek. Cała magia prysła. I choć nieustannie jest to bardzo ważna część mojego życia, to już nie jest to. To jak pokłócenie się z kochankiem, gdy oboje zdajecie sobie sprawę, że motylki w brzuchu się skończyły, a zostały rachunki do zapłacenia. Nie fajnie.



Dla mnie było lepiej kiedy pasję tworzyło się po godzinach. Kiedy była ona synonimem relaksu i czasu wolnego. To, że w moim przypadku to się sprawdziło nie oznacza, że w Twoim również. Nigdy nie ma gwarancji. Warto mieć marzenia, pasję, pracę, którą się kocha i walczyć o to. Myślę tylko, że czasem świat przedstawia sprawy inaczej niż się mają. Słodzi i kusi, a gdy potem stajemy oko w oko z rzeczywistością dostajemy z plaskacza w ryj i wszystko nam się nie zgadza. Nie tak miało być. 



Odkrycie tej jednej rzeczy, która cokolwiek by się nie działo, nigdy nie jest dla mnie problemem, zajęła mi dużo czasu. I może to głupie, ale jest to pisanie. Tak po prostu. Nie twierdzę, że mam świetny warsztat czy "lekkie pióro". Po prostu bardzo lubię pisać, od zawsze piszę pamiętniki, ten blog też nie jest moim pierwszym, a w życiu zawodowym piszę contenty na strony internetowe, tworzę foldery, teksty reklamowe, opisy produktów itd. Czasami są to odkurzacze, a czasami garnitury. Nie ma tu miejsca na glamour i Ńu Jork Siti. Nie ważne. Odkryłam, że mam z tego frajdę, a tym bardziej jak kasa na koncie się zgadza. A po godzinach mogę robić to co kocham (czyt. spać i jeść). I takiego układu życzę każdemu.




Ale pamiętajcie - każdy ma swoją drogę ninja i musi przejść ją sam. I można ją zmieniać, niezależnie od tego co było i ile ma się lat. Nie ważne, w którym kierunku, ważne, że do przodu. Trzymam kciuki!

9 komentarzy:

  1. Zgadzam się, mało kto w wieku 18/19 lat wie, co chce robić w życiu. I nie ma w tym nic złego. Zresztą niektórzy odkrywają "swoje powołanie" dopiero w okolicach 30, albo nawet jeszcze później.

    "każdy ma swoją drogę ninja i musi przejść ją sam" <3

    A jeśli chodzi o "pytania obowiązkowe" - to u nas jest teraz --> "kiedy drugie dziecko?" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się, że ktoś wpadnie na to co chce robić po 50 - i to też jest ok! :D

      A "pytania obowiązkowe" potrafią dobijać :D Niestety.

      Usuń
  2. Niezły post - fakt faktem, że po maturze mamy parcie na milion rzeczy, a i tak życie wszystko weryfikuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dlatego myślę, że na dobrą sprawę nie ma co się przejmować, tylko iść za głosem serca albo jak ktoś go nie słyszy - po prostu z prądem, przed siebie :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w dalszym ciągu nie wiem co chciałabym robić w przyszłości,a wszystkie kierunki studiów moim zdaniem "ssą" tzn. nie znalazłam nic ciekawego dla siebie. Zobaczymy jak to będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że większość kierunków na studiach to jest jakaś pomyłka. A najgorzej jak już się wydaje, że coś ciekawego, zapisujesz się przychodzisz, a tu kicha stulecia i poziom sięgający dna... Ech.

      Usuń
  5. Miałam ten problem całe liceum. Niby wiedziała, a nie wiedziałam. W konsekwencji na studia nie poszłam wcale, zakopałam się w pampersach, średnio wprawiłam się we fryzjerstwo żeby w końcu...po prostu pisać. I nie wiem, nie mam pojęcia co będzie dalej. Może za dwa lata okaże się, że studiuje pedagogikę? Nie wiem, ale fajnie jest nie wiedzieć. Tylko że do tej niewiedzy trzeba dojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przed maturą i przez prawie całe studia byłam na 100% pewna czego chcę. A potem nagle na przełomie 4 i 5 roku wszystko pękło jak bańka mydlana. I tak trochę zostałam na lodzie i musiałam wybierać od nowa. Bardzo mądrze moim zdaniem napisałaś - że do tej niewiedzy trzeba dojrzeć. Myślę, że właśnie dużo osób ma problem z akceptacją, że tego można nie wiedzieć i to jest normalne i nic nie szkodzi, bo presja otoczenia jest spora. Dlatego popełniłam ten tekst - ku pokrzepieniu serc! :)

      Usuń