czwartek, 8 września 2016

Wrzesień - nowe cele

Wrzesień, mój ulubiony miesiąc w roku. Takie troszkę rozpoczęcie nowego roku, choćbyś już od dawien dawna nie chodził do szkoły. Dobry czas na poukładanie sobie wszystkiego od nowa, wyznaczania nowych celów. A także czas najpiękniejszej pogody w ciągu roku, która sprzyja małym (r)ewolucjom.



Lubię sobie stawiać nowe cele. Aktualnie na tapecie mam zdrowy styl życia. I wiecie co? Nie jest wcale tak źle jak myślałam! Po pierwszym tygodniu z moim organizmem działo się troszkę coś dziwnego, ale teraz czuje się o niebo lepiej. Na śniadanie owsianka, codziennie jakiś owoc, dużo warzyw, do picia woda lub zielona herbata. A na deser (raz w tygodniu!) np. gorzka czekolada (70% co najmniej!) z chili. Co dwa, góra trzy dni trening, basen lub po prostu długi spacer. 



Wiem co sobie myślisz - kolejna! Mnie też irytuje ta wszędobylska presja bycia fit, dziubdziania jakiś kaszy i ziarenek dziwnych roślin strączkowych, których nazw nie potrafię spamiętać. Na hasło gluten uciekam z krzykiem. A po cholerę to? 



Mój sposób myślenia się po prostu zmienił. Po trzecim przeziębieniu w tym roku, miliardach wizyt u laryngologa, paru dodatkowych kilogramach i neurotycznym chwytaniu się za drgającą powiekę, powiedziałam sobie - dość! Czas coś z tym zrobić. No i zrobiłam. I jest super. Na samą myśl, że będzie coraz lepiej, nie mogę się już doczekać! Co prawda, nie jest też to jakaś wielka rewolucja w moim życiu, po prostu parę nowości w jadłospisie, parę codziennych i co parodniowych must-do. I serio, wszystko naprawdę zaczęło się w mojej głowie. Z pragnienia lepszego samopoczucia, chęci bycia zdrowym, silnym. Pragnienia przyjemnego wstawania z łóżka i delektowania się śniadaniem. Oraz, co tu dużo ukrywać, z miłości do siebie. Chyba się tego nauczyłam. Kiedyś po prostu nie chciało mi się stać przy tych garach, zamiast zmyć makijaż z ryja - od razu na niego padałam. A rano w chaosie przerzucałam pół mieszkania w poszukiwaniu kluczy i telefonu. Koniec już z tym. Teraz mi jest dobrze. Teraz, to ja jestem swoim priorytetem. Nie wyjście na piwko ze znajomymi czy wytężona praca od rana do wieczora. To ma się dostosować do mnie i do mojego harmonogramu. I dopóki nie trzasnę Chodakowskiej, nie ma mowy o wieczornym wyjściu z domu. I nie jest mi wcale głupio, gdy w pubie zamawiam herbatę. Bo teraz potrafię się tym rozkoszować. I tak, jestem egoistką. No i co z tego? :-) A czy można być zbyt szczęśliwym?

3 komentarze:

  1. Genialne postanowienie, organizm na pewno odwdzięczy Ci się za to, że pomyślałaś o sobie. W końcu nikt za Ciebie Twojego życia nie przeżyje, a to jak je przeżyjesz w dużej mierze zależy od tego co będziesz jeść. Czy będziesz rozpieszczać swoje ciało i dbać o nie zdrowym jedzeniem i aktywnością fizyczną, czy śmieciowym jedzeniem. Powodzenia i trzymam kciuki :) Po inspiracje zapraszam do mnie: http://jakzdrowojesc.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam podobnie ze śniadaniem i dietą oraz treningami i przyznaję- czuję się coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń