wtorek, 20 grudnia 2016

Perfect life vs Happy life

Ostatnimi czasy ścierają się we mnie dwa bieguny. Jeden z nich pcha mnie w ten wszędobylski nurt kultu ciała i materializmu. Drugi mówi - nie, to nie jesteś Ty. Obranie właściwej drogi zdawać by się mogło oczywiste. Ale czy aby na pewno?





Całe życie wydawało mi się, że wiem kim jestem, czego chcę i do czego dążę. Dziś nie jestem pewna żadnej z tych rzeczy. Przestaję się odnajdować w otaczającej mnie rzeczywistości. Wszystko wydaje mi się po prostu płytkie i bezsensowne. W ten nowej perspektywie próbuję określić siebie na nowo. 

Wiele blogów, programów telewizyjnych i portali internetowych wciska nam kit o perfekcyjnym życiu. Określają je mianem "szczęśliwego życia". W którym nie istnieją zmarszczki (tylko kremy i zabiegi), nie istnieje ból i śmierć (wszyscy jesteśmy nieśmiertelni i bierzemy ibuprom), w którym trzeba ćwiczyć codziennie, zdrowo się odżywiać, robić zawrotną karierę, odnosić same sukcesy, a najlepiej być oryginalnym, twórczym i innowacyjnym. Spełniać swoje marzenia, jedno za drugim. Tylko że ostatecznie wszyscy wychodzimy na tym jak gotowe produkty z taśmówki, o takich samych marzeniach i pomysłach na siebie. 



I ja już siedziałam na tej taśmówce i leciałam bezmyślnie chłonąc to wszystko jak gąbka, i ćwiczyłam, i martwiłam się o krzywe, niekoniecznie śnieżnobiałe zęby i sprawdzałam co tam na pudelku. Głupio to brzmi, ciężko mi się do tego przyznawać, ale z drugiej strony nie znam kobiety w moim wieku lub okolicach, która nie byłaby w szponach takiego myślenia. Która by nie sprawdzała youtubowych tutoriali o wybielaniu zębów i dietach cud i metamorfozach "przed i po". Która by nie miała wystudiowanego zdjęcia profilowego na FB ukazującego kompletnie inną twarz niż ma w rzeczywistości i nie przeglądała tych wszystkich pomysłów na perfekcyjnie urządzoną sypialnię, kuchnię, garderobę i życie. 

Tylko czy to oznacza, że mam teraz nie mieć płytkich i przyziemnych planów i ambicji, nie rozwijać się, nie ćwiczyć, nie jeść zdrowo i za wszelką cenę być inna niż wszyscy? 

Zeszłam z tej taśmy. Tylko teraz nie wiem co dalej. 

Bo cały szkopuł polega chyba na tym, że w ostatecznym rozrachunku stworzenie szczęśliwego życia jest o wiele trudniejsze niż tego z taśmówki, które posiada jasne zasady i gwarancję na dwa lata.

5 komentarzy:

  1. Zastanów się co Tobie przynosi szczęście a nie co wypada lub jest modne :) Powodzenia w szukaniu ! Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za odnalezienietej najlepszej drogi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnalezienie własnej ścieżki nie jest łatwe ale na pewno warte poświęconego czasu. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń